czwartek, 20 października 2011

Na zimę tylko Emu!

Doczekaliśmy się - na dworze zrobiło się już zimno. Ci, którzy mają samochód zdążyli się już o tym przekonać, odszraniając rankiem szyby. Ci, którzy jeżdżą komunikacją miejską, przekonali się o tym stojąc i marznąc na przystankach. Spacerowicze zapewne też, gdy zmarznięty asfalt wyziębił im stopy. Warto zatem pomyśleć o cieplejszym obuwiu, w dodatku miękkim i nieprzemakalnym. Jednym słowem - czas na zakup Emu.

Kultowe w tym momencie buty, jeszcze do niedawna wydawały się sezonowym kaprysem, tymczasem święcą triumfy od ponad pięciu lat i wciąż stanowią podstawę niejednej zimowej garderoby. Wyobraźcie sobie buty całkowicie uniwersalne - do pracy, na spacer, na zakupy, nawet na bardziej aktywną randkę, a także na stok i brodzenie w śniegu po pas. Co najśmieszniejsze, buty te wcale nie pochodzą z zimnej Szwecji czy Finlandii, a z Australii. Powstały w celu zapewnienia komfortu cieplnego stóp surferów zmęczonych długimi treningami. Miały one chronić przed chłodem wody o temperaturze... 17 stopni. Okazało się później, że nie tylko nadają się dla surferów, a dla zimnej i zmarzniętej części świata.

W internecie i na straganach aż roi się od butów w stylu Emu, jednak przez, to, że nie są zrobione wypracowywaną i udoskonalaną latami techniką, nie spełniają swojej roli. Przemakają, nie chronią przed zimnem oraz niejednokrotnie się rozklejają. Chcąc mieć więc prawdziwy komfort, trzeba zainwestować w markę i ta inwestycja naprawdę się nam zwróci.

W naszych sklepach mamy buty Emu w różnych odmianach. Od botków po wysokie po kolano kozaki. Polecamy szczególnie dwie ostatnie pary - wysokie z wiązaniem z tyłu. Na pewno wyróżnią nas na tle szarego zimowego tłumu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz